Słodkie wina
O słodkich winach nie mówi się zbyt wiele w „winiarsko zaawansowanych” kręgach, bo wina słodkie, to raczej druga liga, a może nawet trzecia. Ale są takie słodkie wina, które wymuszają swoja naturą i bogactwem hołdy nawet od zagorzałych wielbicieli wytrawnych specjałów.
Większość tych win to jednak wina nie na co dzień, a na specjalne okazje, bo to dość kosztowne zakupy.
Przy innej okazji zajmiemy się kilkoma pewniakami na każda kieszeń, a tymczasem: wszystkie światła na „wierchuszkę słodkich win”. I nie mam tu na myśli Chateau d’Yquem z Sauternes, które np. z 1988 roku kosztuje prawie 600 € bez podatku.
Mam tu na myśli wina drogie, ale zdecydowanie bardziej w zasięgu przeciętnego zjadacza chleba, szczególnie, jeśli potraktować je jako wina na super-specjalne okazje.
Jeśli nie są to wina wzmacniane jak Maury z Francji, porto, czy Moscatel de Setubal, to robione są najczęściej na trzy sposoby:
- po pierwsze z gron porażonych szlachetną pleśnią (botrytis), są to np. Sauternes (niekoniecznie Ch.d’Yquem, można dostać takie za ok. 100 zł, tokaje aszu, cadillac, beerenauslese (czasem tylko bardzo dojrzałe) i trockenbeerenauslese z Niemiec czy Austrii;
- po drugie z gron podsuszanych na różne sposoby, najczęściej na słomianych matach, są to np. recioto della valpolicella, recioto di soave z włoskiego Veneto, vin santo z Toskanii, wina slamove ze Słowacji czy Moraw, vin de paille z francuskiej Jury, a także strohweiny z Austrii;
- po trzecie z gron przemrożonych, są to eisweiny (kanadyjskie icewine) i wina lodowe (tak się nazywa je w środkowej Europie).
Każdemu z wymienionych tu rodzajów słodkiego wina należy się osobna opowieść (nie omieszkamy takich tu zamieścić), ale warto choćby wstępnie zwrócić nie nie uwagę. W sklepach natomiast warto skorzystać z okazji, kiedy pojawia się dobra cena na tego typu wina, ponieważ zwykle mogą one poczekać na okazję do wypicia, jako te o dużym potencjale starzenia, a okazja cenowa nie zawsze się zdarza.