Dumny sauvignon
Sauvignon blanc to szczep, który pochodzi najpewniej z Bordeaux i jest podstawą tamtejszych białych win. Ale dzięki temu, że dobrze przyjmuje się na różnych glebach i na różnej szerokości geograficznej, szczep zrobił furorę na całym świecie i jest obecnie drugą odmianą białą pod względem wielkości upraw na świecie. I tak, jak cabernet sauvignon i merlot najczęściej podawane są jako dwa najbardziej znane szczepy czerwone, tak sauvignon obok chardonnay jest podstawą wśród odmian białych.
Jak bardzo wszechstronny jest to szczep, świadczyć może, że powstają zeń wina lekkie, letnie, gaszące pragnienie – proste i bezpretensjonalne – a można takich spróbować na Węgrzech na przykład, a z drugiej strony produkuje się z sauvignon blanc także zupełnie treściwe, kwasowe, mineralne i pełne wina jak Pouilly-Fumé nad Loarą. Jakby tego było mało, w Sauternes robi się z sauvignon blanc wina słodkie z owoców dotkniętych botritis, czyli szlachetna pleśnią. Są one ciężkie, deserowe, bardzo bogate i niezwykle długowieczne. Można też czasem natknąć się na genialne wina deserowe z tego szczepu na przykład z Chile. Oznaczone są wtedy określeniem Late Harvest, co oznacza dosłownie późny zbiór, a to znaczy, że winogrona były zbierane później, po pierwszych zbiorach. Efekt potrafi naprawdę powalić na kolana.
I oczywiście znane są każdemu miłośnikowi wina białe z Bordeaux oparte na sauvignon blanc, znane są naprawdę cieliste i bogate Sancerre znad Loary. Każdy, kto zaczyna przygodę z winem pewnie zaczyna od prób z jednoszczepowymi winami z Nowego Świata, ale absolutnym hitem i nowym domem sauvignon blanc jest od wielu lat Nowa Zelandia. Ten kraj na antypodach dał starej europejskiej odmianie nowe życie, ponieważ to ona stała się nowozelandzką specjalnością chyba nawet przed pinot noir.
W chłodnawym, wietrznym, morskim klimacie Marlborough, Waipara czy Hawke’s Bay – powstaje sauvignon dość kwasowy, ostrawy z charakterystyczną zieloną nuta trawy, agrestu i … kocich siuśków. Taką etykietkę przykleił kiedyś sauvignon blanc krytyk winiarski Oz Clarke. Stwierdził bowiem, że tutejsze wina z tej odmiany to „jakby kot nasikał na krzak agrestu”. Niedługo po tym jeden z lokalnych producentów postanowił wykorzystać tę średnio pochlebną opinię i zrobił wino z odpowiednią etykietą. Opinia tak przylgnęła do nowozelandzkiego typu sauvignon blanc, że tak już zostało i często na degustacjach odwołujemy się do tej opinii, bo przecież w gruncie rzeczy jest niezwykle prawdziwa.
Jak w przypadku wielu innych szczepów, bardzo różnią się wina jednoodmianowe z sauvignon blanc pochodzące z różnych regionów i gleb. Choć odległość między Bordeaux a Loarą wcale nie taka duża, więcej się różni Sancerre od jakiegoś Entre-Deux-Mers z Bordeaux niż to drugie od dobrze zrobionego „chilijczyka”. Warto więc pokusić się kiedyś o taką dobrą degustację z kilkoma rodzajami sauvignon, z najróżniejszych części świata – niebywałe przeżycia gwarantowane.