Jak dobrać wino?
Oto jest pytanie, na które nie ma odpowiedzi, która usatysfakcjonuje pytającego. Bo żeby znaleźć wino dla siebie, trzeba szukać, próbować, przemyśleć wady i zalety tego, co się pije i pić, pić i pić. To wszystko, jeśli chciałoby się znaleźć wino dla siebie samemu, bez żadnej pomocy. Trzeba wtedy spróbować młodego chardonnay z Chile, a potem takiego z beczki. Trzeba spróbować rieslinga z Alzacji, a potem znad Mozeli, wytrawnego i jakiegoś półwytrawnego czy nawet z wyraźną słodyczą typu spätlese. A potem jeszcze jakiegoś gewürztraminera z Alzacji, a następnie z nowego świata, z Chile czy Australii.
I wszystko tak samo należy zrobić z czerwonymi winami. Cabernet sauvignon z Chile czy Argentyny, a potem jakaś mieszanka z Bordeaux. Syrah czy mieszanka znad Rodanu, a potem shiraz australijski. Chianti, a potem pinotage z RPA, saperavi gruzińskie w wersji wytrawnej, a potem może pirosmani, które zwykle jest łagodniejsze, półwytrawne. Kiedy smakuje nam wino spoza Europy, próbujmy dalej win nowoświatowych, a kiedy smakuje nam chianti, spróbujmy innych win z Włoch – może Rosso Piceno czy primitivo z Apulii. Wtedy przyjdzie dzień, że znajdziemy wino, które spełni nasze oczekiwania.
Proces będzie krótszy, a droga zapewne mniej wyboista, kiedy zdamy się na kogoś, kto cokolwiek wie na temat win. Dobry doradca w sklepie specjalistycznym może wskazać nam dla wstępnego rozeznania trzy próby: merlot z Chile, gruzińskie pirosmani i portugalskie wino z Alentejo, a kiedy okaże się, które z nich najbardziej nam pasuje, doradca będzie wiedział, którędy podążać dalej. Albo na zasadzie eliminacji – jeśli powiemy, które smakowało nam najmniej, wtedy także pozwolimy człowiekowi, który zna swoje produkty, pójść właściwszą ścieżką. Zresztą moja wiara w człowieka lub naiwność (niepotrzebne skreślić) pozwala ufać, że dobry sprzedawca szybko znajdzie drogę do naszego gustu, do naszego numeru jeden wśród smaków.
Tak czy owak jedynym sposobem jest przejść próbę, chrzest bojowy, kolejne etapy wtajemniczania, bo nie ma takiej możliwości, by nie próbując zrazu dobrze trafić, jak w każdej innej dziedzinie.